czwartek, 16 sierpnia 2012

Bycie rodzicem nie zawsze jest cool...


Kiedy nadchodzi moment, że w naszym życiu rozpoczynamy nowy etap i oczekujemy dziecka, przyjaźnie nastawieni ludzie zaczynają nas zalewać informacjami na temat macierzyństwa. Ja słyszałam setki historii o cudowności tego momentu. Macierzyństwo miało być najpiękniejszym okresem mojego życia, małe stópki, pierwsze słowa, uśmiechy, po prostu sama słodycz. W mądrych gazetach pisano, że dzięki instynktowi w naturalny sposób rozpoznam, co moje dziecko chce mi zakomunikować i oczywiście na każdą przypadłość jest kilkanaście różnych rozwiązań.

Posiadanie dzieci to łatwizna… W końcu wszystko jest opisane, udokumentowane, a zatem czego tu się bać? Więc się nie bałam, a kontakty ze sfrustrowanymi mamuśkami (było ich niewiele) ograniczyłam do zbędnego minimum. Po narodzinach dziecka (kiedy już doszłam do siebie, a trwało to trochę) w pierwszej kolejności dziękowałam właśnie im za to, że jako nieliczne powiedziały prawdę, która jest dość brutalna. Bycie rodzicem to straszna praca, tak, tak…  Dwadzieścia cztery godziny na dobę, bez urlopów, co najmniej przez najbliższe osiemnaście lat. Płacz, pot i łzy.

Pewnie, że im dalej tym lepiej, człowiek zaczyna panować nad sytuacją i nabywać potrzebnych kompetencji. Początki są jednak potworne. Człowiek jest notorycznie zmęczony, traci kontrolę nad swoimi zachowaniami łapiąc się na tym, że kołysze wózek z zakupami w supermarkecie. O czytaniu, oglądaniu filmów czy nawet słuchaniu czegoś innego niż Fasolki nie ma mowy (to mój przypadek akurat). Jeśli w końcu wrócimy do pracy to z reguły śpimy jeszcze mniej a poziom naszej inteligencji dramatycznie spada. Potem jest ząbkowanie, szczepienia, choroby, opiekunki, przedszkola, szkoły i tak dalej i tak dalej… Z biegiem czasu wcale nie jest łatwiej. Kiedy w końcu dzieci zakładają swoje rodziny, rodzic myśli: "No, w końcu teraz pożyję, wypłynę, może podziałam społecznie" i zostaje np. premierem. Dzieci nie zapominają. W najmniej spodziewanym momencie przypomną, że są pieszczoszkami rodziców już na zawsze i właśnie wtedy wbrew radom matki i ojca zrobią największą głupotę swojego życia. To w małym skrócie przydarzyło się właśnie premierowi Tuskowi i to, że jego syn oficjalnie przyznał, że "jest debilem" wcale nie polepsza sytuacji ojca.

Jeżeli cieszy cię ta sytuacja, to po cichutku, na paluszkach, zajrzyj do pokoju swoich pociech, przyjrzyj się im uważnie, już niedługo może cię spotkać coś podobnego… chociaż nie wiem jak bardzo możesz się starać? Może lepiej nie cieszyć się z problemów innych i nie napiętnować tylko pożałować, bo wszystko przed nami…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz