We wtorkowy wieczór jak wielu Polaków (i mam tu głównie na
myśli tę męską część Polski, niestety) usiadłam przed telewizorem w oczekiwaniu
na mecz. Tym razem nastawiona na totalną klęskę polskiej reprezentacji. Przez
cały dzień walczyłam, a muszę dodać, że był to wysiłek nie lada, by nie ulec
emocjom i tradycyjnemu nadmuchiwaniu balona przedmeczowego. Nie oglądałam archiwalnych
nagrań, gdzie osiągamy zwycięstwa, nie słuchałam wypowiedzi panów, którzy wbrew
logice wierzyli w nasz sukces. Po prostu odłączyłam się po raz pierwszy od tej
romantycznej natury Polaków, wierzących w footbolowy cud nad Wisłą. Już po Euro
obiecałam sobie, że pieśń "Polacy, nic się nie stało" nie będzie już
więcej moim hymnem. Dziecko śpi, kolacja przygotowana, czekam, a właściwie
czekamy bo towarzyszył mi współmałżonek.
I żadne z nas nie spodziewa się jeszcze, że zaraz będziemy świadkami kolejnej,
polskiej katastrofy, do której się jeszcze dokładamy, finansowo (podatki płacę
straszne).
Pierwsze informacje o wodzie na boisku przyjęłam z uśmiechem,
za żart normalnie wzięłam. Pamiętając mecz z Grekami przypomniał mi się zaraz
incydent z dachem. No tak, pada. Informacja, że mimo ulewy dach nie był używany,
tak bardzo mnie nawet nie zdziwiła,
wiadomo dziki kraj. Jednak po godzinie oczekiwania, kiedy kolacja wystygła, a
dziecko pod wpływem głośno wyrażanych żalów na chwilę przebudziło się, nerwy puściły.
Rozlały się i nie chcą odpuścić do dziś. No bo jak można wytłumaczyć sobie, że
dach choć jest to go nie ma, jak można wytłumaczyć, że nikt z organizatorów nie
ma na tyle godności, aby wziąć za tę porażkę odpowiedzialność. Jak można
pogodzić się z faktem, że prezes Lato występuje do rządu, czyli do nas o…
odszkodowanie! Wzrasta we mnie agresja i żal… i co… i nic. Pozostaje mi wylać
to co we mnie siedzi na swojego bloga, czyli skorzystać z terapeutycznej roli
mojego pisania.
Oczywiście mimo naszego oburzenia minie kilka dni i o sprawie
zapomnimy. Jestem prawie przekonana, że nikt za zaistniałą sytuację nie
odpowie. Dzięki Bogu mecz był fajny i powoli odzyskuję wiarę w nową, lepszą
reprezentację, która przy większym deszczu nie będzie miała niestety gdzie
grać. Smutne, ale takie polskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz