czwartek, 18 października 2012

Polacy… nic się nie stało


We wtorkowy wieczór jak wielu Polaków (i mam tu głównie na myśli tę męską część Polski, niestety) usiadłam przed telewizorem w oczekiwaniu na mecz. Tym razem nastawiona na totalną klęskę polskiej reprezentacji. Przez cały dzień walczyłam, a muszę dodać, że był to wysiłek nie lada, by nie ulec emocjom i tradycyjnemu nadmuchiwaniu balona przedmeczowego. Nie oglądałam archiwalnych nagrań, gdzie osiągamy zwycięstwa, nie słuchałam wypowiedzi panów, którzy wbrew logice wierzyli w nasz sukces. Po prostu odłączyłam się po raz pierwszy od tej romantycznej natury Polaków, wierzących w footbolowy cud nad Wisłą. Już po Euro obiecałam sobie, że pieśń "Polacy, nic się nie stało" nie będzie już więcej moim hymnem. Dziecko śpi, kolacja przygotowana, czekam, a właściwie czekamy bo towarzyszył  mi współmałżonek. I żadne z nas nie spodziewa się jeszcze, że zaraz będziemy świadkami kolejnej, polskiej katastrofy, do której się jeszcze dokładamy, finansowo (podatki płacę straszne).

Pierwsze informacje o wodzie na boisku przyjęłam z uśmiechem, za żart normalnie wzięłam. Pamiętając mecz z Grekami przypomniał mi się zaraz incydent z dachem. No tak, pada. Informacja, że mimo ulewy dach nie był używany,  tak bardzo mnie nawet nie zdziwiła, wiadomo dziki kraj. Jednak po godzinie oczekiwania, kiedy kolacja wystygła, a dziecko pod wpływem głośno wyrażanych żalów na chwilę przebudziło się, nerwy puściły. Rozlały się i nie chcą odpuścić do dziś. No bo jak można wytłumaczyć sobie, że dach choć jest to go nie ma, jak można wytłumaczyć, że nikt z organizatorów nie ma na tyle godności, aby wziąć za tę porażkę odpowiedzialność. Jak można pogodzić się z faktem, że prezes Lato występuje do rządu, czyli do nas o… odszkodowanie! Wzrasta we mnie agresja i żal… i co… i nic. Pozostaje mi wylać to co we mnie siedzi na swojego bloga, czyli skorzystać z terapeutycznej roli mojego pisania.                                                           

Oczywiście mimo naszego oburzenia minie kilka dni i o sprawie zapomnimy. Jestem prawie przekonana, że nikt za zaistniałą sytuację nie odpowie. Dzięki Bogu mecz był fajny i powoli odzyskuję wiarę w nową, lepszą reprezentację, która przy większym deszczu nie będzie miała niestety gdzie grać. Smutne, ale takie polskie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz