1 listopada jak co roku jestem u swoich najbliższych na cmentarzu.
Dla mnie nie jest to święto smutne czy przygnębiające. W moim domu w tym dniu
nie tylko wspominamy tych, którzy odeszli, ale spotykamy się z dalszą rodziną. Siedzimy
wspólnie z dawno niewidzianymi kuzynami, ciotkami, niektórych z nas już nie ma,
ale biegające dzieci przypominają, że wszystko idzie do przodu. W tym roku nie
opuszczała mnie jednak myśl, że gdzieś w Polsce kilka rodzin stoi nad grobem swojej
najbliższej, ukochanej osoby i nie ma pewności , kto spoczywa w tej mogile. To
tym bardziej nieprzyjemna sytuacja, że za ten stan rzeczy odpowiada moje
państwo i władza, która kolejny raz przypomina, że do swoich obowiązków nie
dorosła. Już dawno nic nie wstrząsnęło mną tak jak konferencja prasowa córek
prezydenta Kaczorowskiego, które opowiedziały o tym jak doszło do błędów w
identyfikacji zwłok ojca, jak dużo je kosztowała ta sytuacja, niepewność,
kolejny pogrzeb. Niestety nie usłyszały
od premiera, pani marszałek a w końcu od ministra Arabskiego przeprosin za zaistniałą
sytuację. Nikt z wymienionych osób nie poczuł się również w obowiązku, pojawić
się na pogrzebie i chociaż w ten sposób uszanować zmarłego. Do tego wszystkiego
wpadka Rzeczpospolitej i zaskakujące
wnioski prokuratury (zamachu nie było, ale badanie na obecność trotylu jeszcze się
nie zakończyło?) kolejny raz stają się przyczynkiem do dyskusji, oskarżeń,
dzielenia Polaków. Kondycja naszego kraju, w sytuacji rozprzestrzeniającego się
kryzysu, zamiast dawać mi poczucie bezpieczeństwa raczej doprowadza mnie do
rozpaczy. To wszystko potęguje u mnie poczucie obezwładniającej jesiennej
depresji, pisać się nie chce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz