sobota, 16 marca 2013

Porządek panuje we Wschowie, cała Polska taka spokojna …


            Dzisiaj poczułam się jak przestępca… Podczas ostatnich Świąt Bożego Narodzenia spędziłam pasterkę w powstającym dopiero kościele, o czym zresztą pisałam już wcześniej. Teraz okazuje się, że przyłożyłam rękę do zbrodniczego występku, jakim było przebywanie w miejscu którego podobno nie odebrał jeszcze Nadzór Budowlany.  Nie wiem czy rozśmiesza mnie, czy może doprowadza do szału fakt, że stróżem owczarni parafialnej mianuje się bloger Owoc. Nie, zdecydowanie jestem tym faktem rozgoryczona, jak również radosnymi komentarzami na jego blogu. No tak, w końcu wszyscy razem dokopali księdzu (a przecież wiadomo, że ksiądz to wróg sam w sobie), to jeszcze dali popalić grupie dzieciaków. Tej niewielkiej wschowskiej garstce, której zamiast spędzać czas na facebooku chce się wyjść z domu i zrobić coś konstruktywnego. Na marginesie - wiem, to rozpacz dla moich czytelników, taki straszny ze mnie "katol" wychodzi, ale co poradzę na fakt, że misterium jest dla mnie  ważnym wydarzeniem, inną formą przygotowania do Świąt Wielkanocnych i chętnie w nim uczestniczę.

             Tak, wiem, prawo jest najważniejsze, szkoda że jego stróże nie zareagowali już przed pasterką. A może chodzi o coś innego? Można odnieść dziwne wrażenie, że cała ta akcja telefoniczno-wywiadowcza jest wymierzona w jednego nastolatka, który wkroczył odważnie do świata blogosfery i namieszał. Pytanie czy narozrabiał, aż tak by dorośli ludzie w kółko roztrząsali jego działania czy poglądy? A może chodzi o jakieś kompleksy, albo chęć zostania lokalnym Palikotem, który wali na lewo i prawo by być wciąż na językach innych ludzi? Temat CKiR wszystkim już się przejadł, więc teraz czas na kościół… to takie lewicowe:)

Skoro jednak idziemy tym tropem to mam nadzieję, że bloger i wszyscy zaangażowani w nagonkę internauci sprawdzą  z równie wielką sumiennością czy aby bezpieczne są wycieczki organizowane przez Czas Art do  kościoła Kripplein Christi, czy Castle Party w Bolkowie może w ogóle się odbywać (wiadomo ruiny, spadające kamienie itd.), a w końcu napisałabym protest do nowo wybranego papieża, Franciszka, aby odwołać drogę krzyżową w Coloseum.

            Obiecałam sobie - zaczynając pisanie bloga - że dla mnie najważniejszy jest obiektywizm. Jestem w dobrej sytuacji,  nie mam we Wschowie jakiś wielkich zobowiązań, tym łatwiej zachować mi zdrowy rozsądek. Obiektywnie ujmując, mimo, że należę do parafii, w której odbywał się niecny proceder, nijak nie czułam się nigdy zmuszana do uczestnictwa w nim. Nikt nie zmuszał mnie i nie rozliczał z tego czy przekazywałam datki na budowę świątyni. Zdaje się, że przed podjęciem tego wyzwania w anonimowej ankiecie byliśmy jako parafianie pytani czy zgadzamy się i czy wesprzemy taką inwestycję. Ba, ostatnio ksiądz na kolędzie nie wziął ode mnie pieniędzy, gdyż uznał że jako młoda mama mam ważniejsze wydatki, czym mnie po prostu ujął. Dlatego do tej parafii ciągną te dzieciaki i dlatego ten kościół tak wyrósł. Dlatego mam słowo do komentujących na zw.pl czy na blogu Frakcji Wyrzutowej - nie płaczcie nad pieniędzmi, które nie należą do Was, nie oskarżajcie o zbytki, kiedy nie dotyczą wydanych przez Was pieniędzy. 

            Pilnujmy porządku i przestrzegania prawa wszędzie, nie tylko w instytucjach, które nie wpisują się w nasz sposób myślenia.

            To przykre, że po raz kolejny dobija się jakiś pomysł  i inicjatywę we Wschowie. Nie muszę mówić, że są one potrzebne i to te oddolne społeczne, bo przecież na instytucje odpowiedzialne za takie działania nie możemy liczyć. Będąc w nastroju pokojowym dodam, że mam nadzieję, że misterium odbędzie się, w jakimś innym miejscu i że tym razem nikomu nie będzie ono przeszkadzać. No i oczywiście blogerowi Owocowi dziękuję za dbałość o moje bezpieczeństwo, o  dydaktyczny wkład w wychowanie młodzieży i wykład o potrzebie przestrzegania prawa zawsze i wszędzie.

wtorek, 19 lutego 2013

Wybuch


Jako pierwszy nie wytrzymał Benedykt XVI. Ten intelektualista, meloman, naukowiec postanowił zrezygnować z funkcji papieża tłumacząc, iż nie jest już w stanie należycie wypełniać papieskich obowiązków. Można się tylko zastanawiać, iż taki mądry człowiek mógł najzwyklej w świecie nie wytrzymać hipokryzji kościoła i kapłanów-kakrierowiczów.

Potem nie wytrzymał premier Tusk i postanowił zwrócić na siebie uwagę, wygłaszając już tydzień temu zapowiedź  wymiany ministrów. Których? Premier wie, ale nie powie, do jutra. A niech się ministrowie podenerwują, a media poszaleją i wtedy nikt nie będzie chciał rozmawiać o np. galopującym bezrobociu.

Po Tusku ostatecznie poległ Palikot pokazując swe prawdziwe oblicze. Już nie pali i legalizuje teraz walczy z feministkami i pogrąża swoją partię.

Na tej fali szaleństwa, wybuchł starosta M. Boryczka i chcąc zaliczyć spektakularny sukces pochwalił się, że przepłaca nauczycieli. Okazało się, że to przepłacanie to m.in.  nadgodziny czyli czysta rozpusta. Zapomniał tez dodać, że pieniądze, które nie byłyby przeznaczone na te dodatkowe godziny, musiałyby być dane na kolejne nowe etaty. Co za tym idzie szaleństwo płacowe to nadmuchany balon.

Niestety radny Żukowski najpierw powiedział, potem policzył i znanym zwyczajem od razu Pana starostę zripostował i zanegował. Wzburzyły go szalone zarobki nauczycieli i zapragnął je poobcinać, chociaż zrobić tego nie można Czysta głupota, a może w tym szaleństwie była jakaś metoda. Zapomniał niestety radny , że nauczyciele to najpewniejszy elektorat i tu punkt dla Pana starosty.

Najbardziej zaszalał jednak Minister Zdrojewski i nagrodził pracę dyrektora Chałupki. Ten od razu się zrewanżował i na  oficjalnej stronie CKiR umieścił kotki, małpki i przedstawił radośnie swój stosunek do pracy. Ministrowi gratuluję i mam nadzieję, że jutro się pożegnamy.

Tu parę uwag  bo faktem jest, że Dyrektor CKiR to ma dobrze. Dzięki stowarzyszeniu Twórcze Horyzonty odnosi sukces za sukcesem. Nie czepiałabym się tej współpracy, skoro członkowie stowarzyszenia się na to godzą. Drażni mnie  jednak to szczególnie wtedy, gdy ludzie pracujący nad imprezą, muszą zawsze w pierwszej kolejności dziękować szefowi. Rozumiem, że współpraca opiera się głównie na udostępnieniu sal i sprzętu Domu Kultury, które to sale są własnością publiczną czyli naszą, społeczeństwa.

Pomijając ten denerwujący  fakt, działania Twórczych Horyzontów czy Tomasza Szwarca są imponujące. Nie jestem fanką kina w wydaniu obecnym czyli oglądanie filmów, wprawdzie ambitnych i ciekawych, ale zawsze z przekroczoną datą ważności. Jednak to, że Wschowa znalazła się na mapie Polski światłoczułej jest wielkim sukcesem Tomasza Szwarca. Dodatkowo jak nigdy społeczność wschowska stanęła na wysokości zadania zapełniając salę CKiR w trakcie projekcji filmu Obława i Jesteś Bogiem.

Również niezwykle atrakcyjną imprezą jest festiwal 100drogi. Patent prosty, a jednak zadziałał cuda aktywizując mieszkańców Wschowy. Przyjemnie było patrzeć na przewijające się tabuny ludzi, którzy przyszli zobaczyć pokazy podróżników. Bardzo dobra jest organizacja festiwalu pozwalająca publiczności  na wybiórcze uczestnictwo, bo wielu z nas (ze mną włącznie) wybierało określone pokazy. Tylko organizatorzy wiedzą ile wysiłków należało włożyć w sprawną organizację spotkań, a jednocześnie cieszyć się i korzystać z tego co się stworzyło. Potwierdza to jedynie moją wiarę, że jeżeli tylko się chce można zorganizować imprezę na poziomie wyższym niż koncert przedszkolaków z okazji Dnia Dziadka. Co najważniejsze,  wbrew moim obawom znajdują się amatorzy inteligentnej rozrywki. Żałuje jedynie, że tak mało młodych ludzi brało udział w festiwalu czyli tak niewielu z nich ma w sobie jakąś ciekawość świata. W końcu każdy   mógłby być na miejscu prelegentów, którzy niejednokrotnie pokazują, że podróż życia nie wiąże się z gigantycznymi finansami. Na szczęście zespół Pimpo Remo Ensemble uratował honor młodzieży i dodatkowo świetnie rozkręcił atmosferę.

Dzisiaj skorzystam z okazji i  ja podziękuję organizatorom 100drogi, za to że mogłam się wyrwać ze Wschowy choć na parę chwil.

Zdaje się, że minister o tej współpracy wie niewiele bądź wcale bo naturalnym jest, że nagrodę powinny dostać Twórcze Horyzonty, instytucje kościelne, szkoły, przedszkola czyli wszyscy ci którzy kulturę w CKiR uprawiają. Ba tu dodam taką małą uwagę, że może niewielu wie, że placówki oświatowe za urządzenie uroczystości, przedstawienia, imprezy w domu Kultury muszą zapłacić 80 zł. Rozumiem więc dlaczego Dyrektor nagrodę dostał: działania są, a jeszcze za to płacą, bomba

 

Dlatego z tego miejsca gratuluję Dyrektorowi CKiR …

 I wyyyyyyyyyyyyyyyyyybuuuuuuuuuuucham! BAM BAM

środa, 13 lutego 2013

Co nam zagraża a co nas przeraża?


Niedawno w "Newsweeku",  w artykule  dotyczącym klubów Gazety Polskiej, opisywano  przypadek Andrzeja  Kostewicza. Ten osiemnastolatek, zamiast siedzieć bezczynnie i oglądać kolejny serial w telewizji, wybrał się na spotkanie klubu Gazety Polskiej. Gościem był wtedy Antoni Macierewicz. Poseł opowiadał o katastrofie smoleńskiej i oczywiście teorii zamachu. Młody człowiek przedstawił się a następnie stwierdził, że dla niego jest to polityczna indoktrynacja i że sprzeciwia się obrażaniu rządu polskiego, który został wybranego demokratycznie. Ostatecznie chłopaka przed pobiciem uratował sam poseł  Macierewicz i jego ochrona.  W ciągu kilku dni młody niepokorny został okrzyknięty Żydem, masonem, a na portalach prawicowych umieszczono mapkę przedstawiającą drogę do jego domu.

Czytając artykuł dawno już nie byłam tak dumna  z młodego pokolenia. Dlaczego cała ta historia zrobiła na mnie wrażenie?  Po pierwsze chłopak ma  zaledwie 18 lat i już ukształtowane poglądy,  po drugie zaś nie boi się ich manifestować i bronić. Podobne nadzieje wiązałam z blogiem Towarzystwa Filoveritas, a dokładnie z postacią Norberta Czechowskiego. Pomyślałam sobie: oto idzie młode pokolenie, jest nadzieja. Fakt, iż Pan Norbert jest reprezentantem poglądów prawicowych postanowiłam jakoś przełknąć, dla mnie liczył się fakt, że ma w ogóle jakieś własne poglądy. Bloga czytałam i kibicowałam kolejnym wpisom, chociaż czasami z tokiem myślenia trudno mi się było zgodzić. Przełknęłam nawet wywiad z Panem Braunem, w końcu każdy szuka czegoś dla siebie. Wszystko ma jednak swoje granice, a mówię tu o wymianie komentarzy pod tym tekstem. Nie przeszkadza mi, że Pan Norbert myśli, że Niemcy wykopią tunel i wejdą do naszego kraju, nie przeszkadza mi, że obawia się najazdu hordy komunistów czy socjalistów tudzież lewaków (szkoda, że dla pana Norberta to wszystko oznacza to samo). Trudno jednak potraktować poważnie nawet młodego człowieka wypowiadającego się o innej osobie per pijak, ćpun no i w końcu sodomita. Co będzie dalej? Skoro tak łatwo odebrać tym osobom prawo do godnego i po prostu ludzkiego traktowania. Ze strachem czekam czy temat rozwinie się i z czasem bloger pozwoli sobie na dyskredytowanie osoby ze względu na kolor skóry, wyznanie czy np.  niepełnosprawność. Jak mówi stare przysłowie: Strach się bać.

Pozostaje zastanowić się dlaczego tak się dzieje? Dlaczego młody człowiek boi się powrotu komunizmu, wydaje mu się, że liberalizm polega jedynie na pochwale najsilniejszego?  Myślę, że winę  ponosimy jednak my, czyli dorośli. Młody człowiek we Wschowie z poglądami skręcającymi na prawo znajdzie oparcie w instytucjach kościelnych, zajmie się nim zapewne Klub Gazety Polskiej z panem Kotwickim na czele. Nie wiadomo kiedy, nawet jeśli młodzian będzie miał już wyrobiony pogląd na różne sprawy, może z łatwością ulec pewnego rodzaju indoktrynacji. Wiadomo, że z czasem będzie uważał, że synonimem słowa gej jest sodomita i poda 10 powodów dla których nie warto wrzucać pieniędzy do puszki WOŚP itd.  Zastanówmy się teraz na co może liczyć młodzież o poglądach lewicowych, liberalnych czy centrowych, gdzie znajdzie we Wschowie wsparcie. Cisza… Tu zaczyna się wielkie nic. Ani zaplecza, ani struktury ani dyskusji, co najwyżej wyjście na piwo. Brak oferty dla takich aktywnych młodych ludzi powoduje, że aktywizują się dopiero na studiach, bądź dają sobie spokój z młodocianym politykowaniem. Niestety, nie ma w nich siły, żeby stworzyć grupę, platformę dyskusji jak np. Norbert Czechowski.  I tu warto pochwalić samoświadomość Norberta, dużą wiedzę historyczną i pracowitość.

Jest jeszcze taki zabawny fakt w całej tej sytuacji, a własciwie refleksja dotycząca młodych ludzi w ogóle. Otóż kiedy ja byłam młoda, łatwo po wyglądzie zewnętrznym można było rozpoznać kto do jakiej subkultury ( nie lubię tego słowa) należy. Identyfikowałam się z Jarocinem, rock'n'rollem i punkiem - upraszczając, była typową lewaczką. Spotykaliśmy się w określonych miejscach, nasze ubrania także nas wyróżniały. Oczywiście w niczym to nam nie przeszkadzało przyjaźnić z innymi, ba nawet wspólnie się bawić. Moja przyjaciółka była miłośniczką dyskotek, skóry i dresów a mimo tego traktowaliśmy ją bez szczególnej różnicy. Ja na dyskotece już tak dobrze się nie czułam. Jednak nasz styl i ubiór był konsekwentny i dookreślał nasze poglądy. Obecnie wszystkie dzieciaki wyglądają podobnie, a skinhead nie musi być już tylko łysy, metalowcy nie muszą nosić skór i długich włosów. Co tu dużo mówić: najbardziej cool są hipsterzy, których podstawą ideową jest lans. Trudno będzie z tego pokolenia wydobyć wyraziste i odważne osoby. Każda taka młoda osoba będzie dla mnie objawieniem. 

Mam nadzieję, że z czasem również poglądy Pana Norberta staną się mniej radykalne. Ton tych wypowiedzi składam na karb młodości i prowokacji. Dorosłe bowiem osoby, dyskutując z młodzieżą, muszą wiedzieć, że w obronie słuszności swoich poglądów - bez względu na to czy mają rację czy nie - będą się radykalizować, a stąd już tylko krok do sodomitów i prześladowań tych innych…

 

 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Wielka smuta


            Naprawdę współczuję burmistrzowi Grabce.  Wydawało się, że po paru wpadkach wszystko wraca do normy i sukces goni sukces. Budżet uchwalony bez awantur, opozycja opanowana, kłopotliwi współpracownicy w odwrocie. Ba, na spotkaniu z przedsiębiorcami burmistrz zdołał w końcu wyartykułować, że firma remontująca dach w Szkole Podstawowej nr 2 nie skończy inwestycji. Można więc tylko spacerować z gośćmi po kolegium i chwalić się niniejszą inwestycją. Można cieszyć się, że dzięki współpracy Twórczych Horyzontów i CKiR Wschowa stała się czuła na kulturę i otwarta na świat. Wszystko pięknie gra i jak zwykle pupile nie wytrzymali.

 Dyrektor CKiR postanowił powalczyć o  regionalnego Oskara i ścigając się z zw.pl przedstawił filmowe sprawozdanie z ferii.  Wszyscy troszkę się pośmiali, a Krzysztof Owoc pociągnął temat  zastanawiając się nad współpracą medialną między CKiR a zw.pl.  Właściwie to był pretekst do tego by móc przedstawić opinii publicznej zestaw faktur, które prezentują wydatki na serwis komputerowy oraz opiekę medialną pomiędzy miastem a firmą Protekst. Tak, przyznaję, niektóre kwoty są duże, ale wyznam również, że się na tym najzwyczajniej w świecie nie znam, więc trudno mi określić czy to są kwoty zawyżone czy dostosowane do obecnych cen rynku. Gdyby to zestawić np. z danymi z powiatu lub innego miasta mielibyśmy jakieś porównanie.  Na tym polega obiektywizm i rzetelność w publikowaniu informacji. Ale przecież blog wcale nie musi być obiektywny…

Oczywiście nie ulega wątpliwości, że kiedy nadszedł kryzys, zmniejszyły się koszty opieki medialnej czy serwisowania, obniżenie tych kosztów jest dość znaczne, co stawia wydatki roku 2011 pod znakiem zapytania. Jak to możliwe, że ceny koszty oferowanych usług np. filmowych relacji z sesji rady miasta tak gwałtownie zmieniają się? Siła perswazji podczas renegocjacji umowy, mniej spotkań w radnych…?

 Idziemy dalej. Pozwolę sobie zacytować wypowiedź-komentarz niejakiej  baby  pod tekstem Frakcji Wyrzutowej „Video war": W końcu mamy dowód na to, że zw. jako tuba ratuszowa nieźle na tym zarabia! A tak się wszyscy zapierali - począwszy od właściciela kończąc na redaktorze R.K! Dzięki panie Krzysztofie za te zestawienia! Pozdrawiam. Dziwię się, iż ktoś pomyślał, że zw.pl przygotowując materiały z ratusza, relacjonując radę miasta itp. robi to wszystko w czynie społecznym, za darmo. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć sytuacji, w której właściciel portalu, redaktor Klan czy też włodarze Wschowy publicznie zaprzeczali twierdzeniu, że za opiekę medialną biorą pieniądze. Jeśli coś mi umknęło to czekam na informacje: gdzie i kiedy? No chyba, że baba na drodze prywatnych znajomości takie informacje pozyskała.

Niestety, we wpisie Frakcji Wyrzutowej umknęła rzecz najważniejsza, czyli kolejna  robótka Pana Chałupki. Czy nie o to właśnie chodziło od samego początku? Mam wrażenie, że komentarz na temat medialnych wystąpień Dyrektora CKiR był tylko pretekstem do przyłożenia portalowi zw.pl i służył pokazaniu smakowitych faktur… a szkoda, bo najważniejsze pytanie dotyczy tego czy burmistrz i jego wiceburmistrzowie mają jakikolwiek wpływ na swoich pracowników? Czy interesuje ich jak zarządzają podległą sobie placówką i na co jest przeznaczany urzędniczy czas? I wreszcie, czy istnieje konflikt między zw.pl a instytucjami miejskimi?

poniedziałek, 28 stycznia 2013

O łbach i kręgosłupach

      Miałam pisać o budżecie i wyzwaniach, jakie postawiła sobie gmina i powiat na najbliższy rok. Temat, zważywszy na galopujący kryzys, wydaje się nęcący, zwłaszcza, że rządzącym dług rośnie, a spłaty są odkładane. W powiecie pieniądze wygenerowane z oszczędności postawiono poświęcić na inwestycje, mimo że RIO zwróciło uwagę, iż może to być posunięcie ryzykowne, uniemożliwiające planowanie przyszłorocznego budżetu. Jeśli więc podjęto ryzyko, mam nadzieję, że przyniesie ono wymierne efekty. Stawia to przed powiatem duże wyzwanie i pozostaje nam wierzyć, że pracownicy starostwa mają dobrą strategię na ten rok.
      Podobnie w mieście postanowiono nadal inwestować, mimo znacznego wzrostu długu. Kibicuję tym wyzwaniom mając jednak wielką nadzieję, że ktoś to wszystko dobrze policzył. Ograniczyłabym jednak komentarze radnych w stylu: „krawiec kraje jak mu materiału staje", przypominając, że za stan miejskiej kasy właśnie rada i burmistrz odpowiada, więc krawiec jest nam znany i ma tyle materiału ile sobie wypracował.
       Tymczasem w Polsce zapomniano o kryzysie i wznowiono dyskusje, jak zwykle dość jałową, dotyczącą związków partnerskich. I zaczęło się, otóż wszyscy samotni, pary żyjące w konkubinacie bądź małżeństwa świadomie podejmujące decyzje o nie posiadaniu dziecka, i w końcu pary homoseksualne (do których przede wszystkim projekt ustawy był skierowany) dowiedziały się, że są dla państwa balastem, gdyż nie mając potomstwa, nie są w zasadzie potrzebne państwu (tylko spółkują, zaspokajają się itd.). Wprawdzie płacą podatki, utrzymując wesołą sejmową ferajnę, ale to za mało. Weźmy pod uwagę ich przyszłe emerytury, kto na nie zarobi? Posłowie zapomnieli, że z pensji tych obywateli odbierany jest emerytalny haracz, 2 i 3 filar, co zamożniejsi wykupują ubezpieczenia na życie. Najtrudniejsza do zniesienia jest jednak hipokryzja. Wiadomo, że cały sprzeciw wymierzony jest w pary homoseksualne, jednak większość od prawa do lewa pilnuje się bardzo i broni przed zarzutami homofobii. Posłowie deklarowali swoją ogromną tolerancję, zrozumienie, ba nawet współczucie, jednak nie widzą niczego złego w odmówieniu ludziom podstawowych praw. Dla mnie jest to kwestia niezwykle trudna, gdyż często wykorzystuje się w tej dyskusji kwestie światopoglądowe, zwłaszcza przynależność do kościoła katolickiego. Tu dowiaduję się, że najważniejsze przykazanie którego uczono mnie na religii: miłuj bliźniego swego jak siebie samego nie dotyczy homoseksualistów, komunistów, Żydów, masonów itd.
         Cała ta dyskusja w pełnej  okazałości pokazuje kondycję polskiego społeczeństwa i mimo, że mamy problem z kryzysem gospodarczym, to jednak jeszcze większy jest kryzys w sposobie naszego myślenia. Co tam puste łby, najważniejszy jest przecież kręgosłup i tu dowcip: kręgosłup moralny (zwłaszcza posła Kłopotka).

czwartek, 10 stycznia 2013

Niech żyje bal


Ostatnio w programie Śniadanie Mistrzów Andrzej Mleczko zastanawiał się, czy kiedy część z pieniędzy zbieranych przez WOŚP przeznaczona będzie dla seniorów uda się zebrać podobną sumę do tej ostatniej? Ja także w napięciu czekam na tę informację. Nieszczęście małego dziecka i jego rodziny działa na każdego. Są tacy, którzy to przeżyli, są tacy, którzy boją się, że mogłoby to ich spotkać i oczywiście jest cała grupa młodych ludzi, która się nad tym nie zastanawia, tylko bawiąc się robi coś dobrego. Wydaje mi się, że mimo kryzysu powinniśmy pobić ten rekord. Dlaczego? Na złość malkontentom, zimie i grypie. Dla chorych dzieci i ich mam, ojców, rodzeństwa, czyli tych wszystkich, których życie właśnie się rozpada. W końcu powód najważniejszy: z wyrachowania, bo być może urodzą się nam piękne, zdrowe i zdolne dzieci, ale przed starością nikt z nas nie ucieknie. Warto już dzisiaj o niej pomyśleć i oprócz trzeciego filaru zainwestować w człowieka.

Maruderów, którzy zaraz będą przedstawiać dziesięć powodów dla których nie wrzucają pieniędzy do puszek uczciwie informuję,  że te komentarze usunę  i  z radością skorzystam z tego przywileju.

Wiem, kim jest  Jurek Owsiak i jakie ma poglądy, wiem, że dostaje pensje za prowadzenie fundacji, podobnie jak i jego żona (przepraszam, ale oni także mają dzieci, rachunki, dom i życie poza orkiestrą), wiem, że organizuje też ten straszny, bezbożny Woodstock. Podobnie jak spora grupa moich przyjaciół na festiwalu bywałam i nie zostałam narkomanką czy alkoholiczką, ba, nawet nie palę papierosów. Moi znajomi i ja mamy skończone studia, własne domy, pracę i jak na złość nikt się z nas nie stoczył. Wiem, że Owsiak określił eutanazję jako formę pomocy starszym osobom i wiem także,  że jest jej przeciwny, marzy mu się jednak dyskusja na ten temat - nie ukrywam, że również jestem zainteresowana podjęciem takiego tematu. Od zawsze jestem przeciwnikiem eutanazji, ale nie  jestem  chora, niepełnosprawna i  póki co jestem jeszcze młoda, albo jeszcze nie tak stara - zależy jak na to spojrzeć. Dlatego jak mówi przysłowie punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.

Już dzisiaj życzę wszystkim zwolennikom WOŚP udanej zabawy  a wolontariuszom udanych zbiorów. Niech Moc będzie z Wami!

wtorek, 1 stycznia 2013

Nocą...


I już po świętach. Zleciało szybko i zapewne nie przełożyło się czasowo na włożone w nie wysiłki. Miesiąc a czasami i więcej na poszukiwanie prezentów, zakupy, sprzątanie czy spowiedzi i roraty dla katolików. Wszystko po to by powitać Dzieciątko, posiedzieć z rodziną przy sztucznym drzewku.

Mimo wszystko zawsze czekam na te Święta i z uporem maniaka staram się powtarzać coroczne rytuały. Nie będę ukrywać, że robię to wszystko z przyjemnością. W tym roku siadając do wigilijnego stołu byłam w pełni zadowolona. Dom czysty, prezenty od serca przemyślane, goście zaproszeni.

Ważnym punktem wieczoru wigilijnego jest pasterka, tym razem niezwykła bo po raz pierwszy w nowym, jeszcze nieukończonym kościele. Okazało się, że było nie tylko egzotycznie… Surowe mury i egipskie ciemności robiły wrażenie, ale trzeba przyznać, że było pięknie. Widać było jak wiele wysiłku trzeba było włożyć w  zorganizowanie tej mszy. Wyjątkowe udane, niepolityczne kazanie, psuły jednak odgłosy spod kościoła. I tu mam prośbę do wszystkich rodziców by nie zmuszać młodych do uczestnictwa w mszy a pozwolić im spotkać się i poplotkować w domach, by tym którzy do kościoła trafili, nie utrudniać uczestnictwa w mszy. Młodość ma swoje prawa, spotkanie w nocy za pozwoleniem rodziców jest zawsze atrakcyjne, niestety w kościele bez szyb, każdy objaw radości i dyskusji był słyszany. Pewnie nikomu by to nie przeszkadzało, gdyby nie wyjątkowe warunki. Z naładowanymi bateriami święta przebiegały bez zarzutu, no może tylko miejsc parkingowych rozpaczliwie brak, ale o tym za chwilę. Następnego dnia, w pierwszy dzień świąt udałam się na spacer z moim dzieckiem i… zamarłam z przerażenia. Oto w trzech miejscach w naszym mieście, a myślę, że było ich więcej, zobaczyłam zdewastowane znaki drogowe. W okolicach ciastkarni u Paula, obok sklepu Royal i na osiedlu Jagiellonów znaki drogowe były już nie tylko wygięte, ale wręcz wbite na siłę w ziemię. Ludzie! Ja rozumiem takie szaleństwo w czasie Nocy Sylwestrowej, kiedy to niektórzy myślą, że są prawdziwymi twardzielami jak wygną taki jeden czy drugi słup, ale po wigilii? Kogoś opłatek bożonarodzeniowy poniósł? Wstyd. Do miasta zjechali się ludzie, z rana ruszyli do kościołów na poranne msze a tu taki widok! Rozumiem, że patrole straży miejskiej zajęte ściganiem dzieci rzucających petardami wyrobiły w ciągu dnia limit godzin pracy i wieczorem można już było robić na mieście co się komu podoba.

O służbach mundurowych i ich aktywności jeszcze jedna anegdotka. Podczas drugiego dnia świąt do drzwi znajomej zapukała policja (tak, tak, nie kolędnicy a policjanci), bo sąsiedzi wyrazili swoje oburzenie tym, że swój samochód zaparkowała na trawie przed blokiem. Policjanci, chociaż bardzo mili, wprawili całą rodzinę w konsternację.  Nie ma to jak sąsiedzka, świąteczna życzliwość. Miejsc do parkowania brak, bo trwały spotkania rodzinne, bo goście przyjechali i chociaż raz w ten świąteczny czas można sobie podarować. Wiadomo przecież, że trawa nie zęby i odrośnie. Na szczęście nastrój uratowała kolorowa grupa kolędników, pięknie przebranych i grających na instrumentach (i to bez fałszowania). I tu jednak dodam łyżkę dziegciu. Odzew mieszkańców - przynajmniej w mojej okolicy był kiepski - a szkoda, bo młodych ludzi po prostu zniechęcamy.

W nowym roku życzę wszystkim czytelnikom mojego bloga, aby nam się chciało, robić coś dla innych, pomagać drugiemu człowiekowi bezinteresownie, reagować na zło i fałsz, korzystać z tego, co przygotują i zorganizują inni, docenić tych, którzy na pochwałę zasługują i zwracać uwagę tym, którzy o innych zapomnieli.