Właśnie dobiegł końca IV Kongres
Kobiet. Panie zachwycone swoim towarzystwem nie ukrywały jak wielkie ma to dla
nich znaczenie. Ja także jestem zadowolona, że autobusami, pociągami i
wyczarterowanymi samolotami zjechały do Warszawy by pogadać. Każde babskie
spotkanie jest bliskie mojemu sercu, wiadomo kobietki tak lubią.
Niestety Paniom wydaje się, że owe
pogaduchy zmienią sytuację kobiet w Polsce, nic bardziej mylnego. Miałam to
szczęście by oglądać w telewizji moment odczytania tegorocznych postulatów i
przyglądać się zafrasowanej minie Pana Premiera słuchającego tych wywodów. Ku mojej
rozpaczy postulaty są jak zwykle mało istotne i w większości nierealne. Panie
chcą np. centrów kulturalnych na wsiach, ratyfikacji konwencji o przeciwdziałaniu
przemocy, zwiększenia liczby kobiet w spółkach, radach nadzorczych czy na
listach wyborczych poprzez wprowadzenie parytetów. Przy tej okazji opowiadają
nam o szklanych sufitach (czasami hasło to mają wydrukowane na koszulkach).
Muszę przyznać, że temat jest mi obcy, ponieważ w ciągu całego mojego życia
dyskryminacji z powodu płci doświadczyłam tylko raz. W trakcie wykładów bardzo
już leciwy profesor wyraził opinię, że pań na studiach być nie powinno i o
Gurdżijewie opowiadać nam nie będzie, bo to poza naszą inteligencją. Ten sam
pan twierdził również, że dzięki technikom joginów żyje już ponad 100 lat,
dlatego jego przytyki o kobietach nie zabolały mnie tak bardzo, wiadomo na
demencje rady nie ma.
Do wszystkiego w swoim życiu doszłam
pracą i osiągnęłam to dzięki własnej ambicji. Mam jednak koleżanki dla których
najważniejsze ( a czasami bardzo wygodne ) jest pozostanie z dziećmi czego ja
nie mogę sobie po prostu wyobrazić. Dzisiaj jestem pewna, że gdybym tylko
chciała mogłabym zostać radną miejską lub nawet burmistrzem. Uważam, że gdybym postawiła
sobie taki cel, mogłabym go spełnić. Naprawdę nie potrzeba do tego zmiany
prawa, które zmuszać będzie nas obywateli do oglądania na listach niekompetentnych
osób, które nie mają nic do zaoferowania, nic oprócz tego, że raz w miesiącu mają
okres. Zdaję sobie sprawę, że ciężko zrozumieć przedsiębiorczej mieszkance Warszawy,
że podczas wakacji na wsi nie spotykają gospodyń zaczytujących się w prozie
Olgi Tokarczuk i dyskutujących o liberalizacji prawa aborcyjnego. Wiem, że feministki
boli fakt istnienia kobiet chcących siedzieć w domu i wychowywać swoje dzieci,
gotować obiadki dla męża i podawać mu piwo na tacy. Naprawdę znam takie panie i
rękę sobie daję uciąć, że są całkiem szczęśliwe. Jedna z uczestniczek kongresu
z rozbrajającą szczerością stwierdziła, że ostatnio w serialu widziała panią,
która swojej pracownicy tłumaczyła, że kobiety na stanowiskach muszą wykonywać
wszystko dwa razy lepiej niż mężczyźni. I tu się w pełni zgadzam, tak, w
serialu taki wątek jest możliwy. Przez całe życie przylepiano mi łatkę
wojującej feministki, bo tak w tym kraju nazywa się każdą, mającą swoje zdanie
i ambicje kobietę - z tym stereotypem kongres winien walczyć i dawać szansę do
zabierania głosu. Dalej jednak mamy dyskusję o przemocy, panie znają problemy
maltretowanych osób, a wiedza ich jest naprawdę konkretna i rzetelna. Niestety jedynym rozwiązanie, jakie widzą
dzisiaj, to podpisanie konwencji o przeciwdziałaniu przemocy. Szkoda, że
powołane stowarzyszenie nie ma w planach organizacji schronisk, które nie wyrzucają
uciekającej kobiety po trzech miesiącach (tak jest obecnie). Oczywiście wszyscy
krzyczą, że prawo jest złe, bo oprawca ma wylecieć z domu, w którym w spokoju i
bezpiecznie będzie żyła sobie ofiara przemocy. Ludzie! Tak jest w bajkach, taka
osoba musi zmienić miejsce zamieszkania i zaczynać odnowa bo ten kto dręczy nie
zapomina i z reguły wraca. Panie w trakcie dyskusji o przemocy były oburzone
nieobecnością ministra Gowina, który już dawno zapewnił, że pod tym dokumentem
się nie podpisze, jak powiedział tak i pewnie zrobi, więc po co to narzekanie?
Pan premier opowiadał zaś to, co kobiety chciały usłyszeć: tak wzrusza mnie los
biednych bitych kobiet i mój rząd mimo negatywnych opinii ten dokument
przyjmuje. Pan premier pewnie wie, że w sejmie ten sam dokument zostanie
odrzucony głosami jego partyjnych kolegów.
Kolejne z listy życzeń takich jak
liberalizacja ustawy aborcyjnej, refundacja in vitro czy bezpłatnej
antykoncepcji powtarzane było już wielokrotnie i panie doskonale wiedzą, że owe
zmiany w obecnej sytuacji politycznej nie zostaną nawet przedyskutowane.
Kolejny jednak raz bojowe panny powtórzyły je grożąc tipsowanymi paluszkami, że
jeśli źli panowie w sejmie ich nie potraktują poważnie, to zdenerwują się i stworzą
ruch polityczny a wtedy… No właśnie co wtedy? Pamiętam już te bitne okrzyki,
kiedy to powstawała Partia Kobiet. Na upragnione 5% nie wystarczyły wówczas roznegliżowane
plakaty. Panie podczas kongresu powinny zająć się raczej znalezieniem sposobów
by kobiety w Polsce uczestniczyły w wyborach i głosowały tak jak czują, a nie
tak jak czuje i nakazuje im mąż bądź ojciec. Aby kobiety chciały w polityce zaistnieć,
muszą mieć szansę łączyć życie rodzinne z pracą, co w sytuacji ekonomicznej
polskich rodzin, braku opieki dla dzieci, braku dofinansowania dla kandydatów
nie będących członkami żadnej partii, stawia je w sytuacji co najmniej trudnej.
Kolejny postulat nawet mnie rozbawił,
gdyż żądając promocji równego udziału obojga rodziców w opiece i wychowaniu
dzieci, panie nie zauważyły skończonej nie tak dawno temu dużej kampanii
społecznej w polskich mediach promującej właśnie dojrzałe ojcostwo. Może
członkinie kongresu uznały, że takich akcji trzeba nam więcej, chociaż według
mnie potrzeba nam żłobków, kolorowych szkół z mało licznymi klasami tak by
dzieci chciały w szkole przebywać, pracy itd.
Interesujący jest również postulat
mówiący o aktywizowaniu kobiet w związku z podniesieniem wieku emerytalnego.
Czyli kolejny raz mają być wydawane nasze pieniądze, na nic nie warte szkolenia,
dla niechcących w nich uczestniczyć osób. Szkolenia dobierane przypadkowo, bez
rozeznania w lokalnych potrzebach. Panie nie potrzebują moim zdaniem aktywizacji,
ale nowych miejsc pracy, a do tego potrzebne jest pochylenie się nad gospodarką
i dofinansowaniem albo odciążeniem pracodawców. Kolejne pomysły nie warte są
nawet komentowania, na szczęście znamy już temat kolejnego kongresu. Panie
rozmawiać będą o mężczyznach i ich problemach i to może być ciekawe…
PS. O tym, że dobrych pomysłów paniom nie
brakowało, niech świadczy fakt zaplanowanej akcji promującej czytelnictwo: „Nie
czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka”. Promowane będą książki o kobietach, dla
kobiet i napisane przez kobiety, a wybrani autorzy będą czytać na głos swoje
książki. Uczestniczki, które przyjadą z ulubionymi książkami, będą mogły zrobić
sobie pamiątkowe zdjęcie z książką w łóżku, które będzie stało w centrum
niestandardowej akcji”. I to jest dla mnie strzał w dziesiątkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz